Kraina miodem i smokiem płynąca
Opis
Data rozgrywania się wydarzeń
30 Penhara (września) 1376 roku
Miejsce rozgrywania się wydarzeń
Góry na północny wschód od Casa de Vida, Natea
Przebieg wydarzeń
Czytał raport z przebiegu misji, a potem stuknął się w czoło. Z tego, co wiedział, zadanie było względnie proste do realizacji: wyjechać, zebrać Drahje i wrócić. Jednak jak to bywa z przygodami pod wodzą Vuyseymusa — coś się musiało pokićkać.
— Coś się stało?
Mężczyzna spojrzał zmęczonym wzrokiem na swoją jaszelitkę.
— Tak, spójrz na to.
Podał jej do ręki dokument z jego danymi na temat przeżytej przez drużynę przygody…
A zaczęło się na północ od Casa de Vida, w małym górskim miasteczku Bajo las Montanas. Zebrała się tam grupa złożona z nader dziwnej kompaniji — Vuyseymusa, który był organizatorem całej „wycieczki po smoki”, jego narzeczonej Matyldy Rinelheim, siostry wcześniej wspomnianej Morrigan, a także dwóch osób z jego Loży Czarownic; Lenny’ego Ebelinga i Nestan-Darejan.
Zebrali się na placu targowym, tak pustym ze względu na ciężkie czasy, jakie nastały. Podczas rozmowy zostali zaczepieni przez lokalnego kupca, Lucasa*. Ten chciał nie tylko zaoferować im swoje towary na podróż w górę, ale i poprosić o pomoc w pewnym zadaniu w zamian za informacje na temat Drahji.
Już na początku doszło do pyskówki, przez którą Lenny prawie został wyrzucony ze sklepu, ale finalnie, dzięki próbie załagodzenia sytuacji przez Vuyseymusa, udało się zakupić towary (a nawet dostać zniżkę) i przyjąć zlecenie na poszukiwanie po drodze zaginionych kupców, których przybycia Lucas* oczekiwał od kilku dni. Zgodnie z umową kupiec przekazał informacje na temat Drahji i grupa wyruszyła ku górom.
Kilka godzin później udało im się dojść do ścieżki prowadzącej bezpośrednio ku skalistym terenom i nie musieli wędrować długo, żeby wyjść na rozdroże… Gdzie zastali niezbyt przyjemny widok. Znajdował się tam porzucony wóz, a także martwy koń — nie trzeba było być geniuszem, żeby domyślić się, do kogo należał. Podjęli się krótkiego śledztwa, żeby sprawdzić, co się stało.
Morrigan błyskawicznie dostrzegła, że grupa została zaatakowana z zaskoczenia, na co wskazywały ślady, a także kierunek ucieczki. Matylda znalazła listę załadunkową, dziennik jednego z kupców oraz jasną informację, że transportowano kryształy magiczne i materiały rzemieślnicze. Lenny swym psim nosem sprawdził ślady zapachowe — wszystko wskazywało na to, że na wóz napadnięto nie dalej niż wczoraj i grupa rozdzieliła się na dwie strony. Nestan-Darejan próbowała poprzez spróbowanie krwi zakrzepłej na piachu wywróżyć, co się wydarzyło; doświadczyła emocji dotyczących minionego wydarzenia. Ból, strach… Śmierć. Doszło tutaj do czegoś strasznego. Iria zaś badała ślady i razem z Morrigan potwierdziły, że najbardziej sensownym kierunkiem jest wschód. Vuyseymus próbował określić przyczynę zgonu konia, ale jedynym, co wywnioskował, były rany jakiejś potężnej bestii. Wszystko zdawało się niejasne, a oni musieli ruszać dalej. Wybór padł na wschodni trakt. Ustanowiono również, że Vuysemus dowodzi tej drużynie.
Droga zajęła im dobre dwie godziny, zanim po śladach dotarli do kolejnej płaskiej połaci skalnej. Raz jeszcze zobaczyli ślady konfliktu, ale i ucieczki. Morrigan dostrzegła porozrzucane tobołki — identyczne z tymi na wozie. Iria dojrzała dwa ciała, do których udała się w towarzystwie Vuyseymusa. Po szybkim zbadaniu ich przez Druida ten poinformował drużynę, że przyczyna śmierci jest inna niż u konia. Wiele ran szarpanych, ale tylko na górnych częściach ciała, a i pazury były znacznie mniejsze. Wtedy też Lenny i Iria usłyszeli dźwięki z odnogi prowadzącej dalej w góry. Nie mieli wątpliwości, że należały do bestii bądź potworów. W tym samym czasie Matylda znalazła worek z kryształami ogniskującymi.
Nie czekając na żadne postanowienia, Lenny sam wyruszył sprawdzić, czym są te stworzenia. Udało mu się zakraść na tyle blisko, by je dostrzec… Niestety zupełnie nie znając się na bestiach, nie rozpoznał ich rodzaju. Zapamiętał jednak charakterystyczne szczegóły i… dostrzegł wnękę skalną, w której był… Człowiek! Pojawił się dosłownie na moment, ale z pewnością ktoś się tam ukrywał.
Kiedy Wilkołak wrócił do pozostałych, którzy już szli w jego stronę, przekazał, co zobaczył. Matylda szybko dodała dwa do dwóch i wniosek był jeden — Harpie. To z nimi mają tutaj styczność.
Nie myśląc wiele, zdecydowali się pokonać potwory i sprawdzić, kto ukrywa się w szczelinie, bo przecież to może zaginiony kupiec.
Zaatakowali Harpie i doszło do wcale niełatwej walki. Magią i mieczem razili przeciwników, by finalnie wyjść ze starcia zwycięsko, ale i nie w jednym kawałku. Iria walcząca z dwoma przeciwnikami w tym samym czasie została kilkukrotnie ranna, jednak niezbyt poważnie. Vuysyemus starł się ze Starszą Harpią. Także wyszedł z tego starcia podrapany, ale również żyw. Matylda miała problemy z utrzymaniem kontroli nad magią — trafiło ją jej własne zaklęcie, ale finalnie również poradziła sobie ze swoim przeciwnikiem.
Po zakończeniu walki podszedł do nich mężczyzna ukrywający się w szczelinie, którym okazał się Fabio*, jeden z poszukiwanych przez nich kupców, a także właściciel dziennika znalezionego przez Matyldę. Zaprowadził ich do wielkiej jaskini, w której się ukrywali, a także poinformował, że najęta przez nich ochrona okazała się Kultystami Końca, zaś już pod samym wyjazdem z gór zostali zaatakowani przez Gryfa.
Pokazał drużynie również drogę przez jaskinię, która prowadziła do ukrytego przejścia po drugiej stronie góry. Dziękując za ratunek, poinformował ich także, że właśnie idąc tym skrótem przez jaskinię, będą mieli Drahje dosłownie na wyciągnięcie ręki. Grupa oczywiście nie wyrażała zadowolenia z faktu, że stwora nigdzie nie dało się dostrzec, a i nie bardzo była im na rękę cała sytuacja.
Postanowili odpocząć i podleczyć rany, co zajęło im parę ładnych godzin. Gdy w końcu byli na tyle pewni swoich sił, w końcu wyruszyli z jaskini ku rozdzielonym przez Vuyseymusa zadaniom.
Lenny, Morrigan i Iria udali się sprawdzić, co z wozem. Powinna do nich dołączyć Nestan-Darejan, ale ta udała się wbrew słowom Druida ku jaskini. Badaniem tejże mieli się zająć Vuyseymus i Matylda, co poszło im całkiem sprawnie, a nawet usłyszeli w tle charakterystyczne odgłosy małych skrzydeł i poskrzekiwania.
Drużyna przy wozie starała się sprawić, by ten nadawał się do dalszej jazdy. Jak się okazało, jedno z kół zaklinowało się w kamieniach. Na początku próby odepchnięcia kamienia podjęła się Morrigan, ale nic to nie dało, w dodatku naciągnęła sobie mięsień w plecach. Iria w tym czasie uspokoiła konia, który wyraźnie czegoś się bał, a Lenny obserwował niebo.
Wtedy też Nestan-Darejan dostrzegła wysoko na niebie Gryfa.
A bestia zauważyła swoją ofiarę.
I rozpoczęło się starcie. Grupa była rozdzielona, ale dzięki pomocy Irii z kołem sprawnie udało się ruszyć ku jaskini. Powoziła Morrigan, która mimo braku umiejętności sprawiła się doskonale i dowiozła wszystkich do reszty towarzyszy.
Tymczasem pierwsza krew została przelana i to wcale nie przez ich drużynę. Gryf opadł na Nestan-Darejan, raniąc ją dotkliwie pazurami. Magowie posłali ku niemu serię zaklęć, starając się bestię uziemić, ale na nic to! Czary albo nie trafiły, albo zostały odparte przez potężne stworzenie.
Drugi atak stwora również był skierowany ku Nestan-Darejan, tym razem prawie zabijając czarodziejkę. Ta dosłownie ledwo trzymała się na nogach. Jednak tym razem czary zaczęły go trafiać, ale i Lenny oraz Iria zaatakowali stwora, gdy ten przelatywał nisko, by przypuścić na nich atak.
Do walki z bestią dołączyła Harpia, którą przywołał Druid, co miało okazać się ogromną pomocą w walce.
W dodatku magia była wyjątkowo kapryśna, bo zarówno Morrigan, jak i Matylda odbiły efekty zaklęć ku sobie, co oczywiście nie poprawiło ich sytuacji. Do tego wszystkiego jeszcze zaczęło padać.
Wtedy też Lenny wpadł na pomysł równie genialny, co głupi. Kiedy Gryf raz jeszcze opadł do ataku, ten skoczył do góry, łapiąc się jednej z jego łap. Bestia mimo miotania się i próby zrzucenia młodzieńca z kończyny zupełnie sobie z tym nie poradziła. Zaś Ebeling już wdrapywał się na jej grzbiet. W myślach już tytułował się „Gryfim Jeźdźcem”, nóż gotowy do ataku trzymał w dłoni i…. Wtedy szczęście się od niego odwróciło.
Jego dotychczasowy środek transportu wykonał beczkę, a mężczyzna spadł. Szczęśliwie dla niego upadek został nieco… osłabiony przez skałę, od której się odbił, zanim trafił w ziemię. Inaczej nie byłoby co zbierać z Gwardzisty, a tak skończyło się na połamanych żebrach, nosie i okrutnie stłuczonej twarzy, która będzie wyglądała jak obity ziemniak na następny dzień.
Dopiero wtedy magom zaczęło się coś udawać. Vuyseymus skutecznie otumanił Gryfa, a Matylda ściągnęła go zaklęciem w drzewa, przez co ten musiał wylądować. Ci, którzy mogli, rzucili się do ataku, by jak najszybciej pokonać bestię. To jednak okazało się wcale nie takie łatwe. Mimo że Gryf na ziemi był znacznie słabszy… Okazał się wyjątkowo wściekłym przeciwnikiem. O tym przekonała się Iria, która to jako pierwsza padła ofiarą jego ataków. Pierwszy cios pozbawił ją przytomności, a drugi jedynie dołożył bólu i odrzucił kilka metrów w bok. Kobiety nie pozostawiono samej sobie. Doskoczył do niej Lenny, gotowy zablokować każdy atak, a Vuyseymus sprowokował stwora, by ten zaatakował właśnie jego. Co oczywiście zostało zrobione. Mimo że Druid zdążył potraktować przeciwnika czarem, a potem nawet zablokować część obrażeń tarczą… To i tak oberwał, na szczęście niezbyt mocno.
Bestia musiała być już wymęczona, bo i słaniała się na nogach, a zaraz seria czarów Matyldy, Morrigan i Nestan-Darejan dokończyła dzieła. Ogromnym wsparciem okazała się przyzwana przez Vuyseymusa Harpia, która od początku walki zawzięcie atakowała Gryfa.
Po powaleniu stworzenia udali się od razu do jaskini. Lenny Ebeling, chcąc popisać się siłą, postanowił, że zaniesie Irię Delacroix do samej jaskini, ale… Upuścił ją po drodze, słabnąc w rękach, przez co kobieta uderzyła w kamień kolanem i będzie kulała przez najbliższy czas. W końcu jednak wszyscy dotarli do jaskini.
Szybko odnaleziono i schwytano Drahje (a nawet pięć jaj) w liczbie dziesięciu sztuk i wzięto się do roboty z łapaniem ich. Potem wszyscy załadowali się na wóz i ruszyli ku miasteczku, by odebrać nagrodę od kupca Luki*.
Wiele godzin później, już nocą — dojazd do miasteczka
Deszcze przestał padać godzinę temu. Mimo to zmrok nie pomagał im w jeździe, przez co musieli podróżować jeszcze wolniej. Do miasteczka dotrą późną nocą, więc ci, którzy chcieli się przespali, także odpoczęli. Wszystko było w końcu spokojne i szum górskiego wiatru niósł przyjemność, a nie oczekiwanie na nadejście zagrożenia. Każde z nich wyjechało z tych gór z ranami. Mniejszymi bądź większymi, ale jednak ranami. Czy sprawdzili się jako drużyna? Dobre pytanie. Dowodzeni przez Vuyseymusa nie mogli narzekać na jego metody. Gorzej było z wykonywaniem poleceń. Druid nie miał za dużo posłuchu, szczególnie między towarzyszami z Loży Czarownic. Dało się poznać, że czuł się jeszcze niezbyt pewnie, pełniąc tą rolę, a podburzanie jego pozycji wcale nie pomagało. Mimo to… misja była między innymi prostym treningiem, z którego raport miał zamiar dostarczyć do Wiedźm Założycielek. Wszyscy pozostali, jeśli chodziło o ich zaangażowanie, pozostawali nienaganni. Fakt, altruizm Druida nie przemawiał do każdego, przez co doszło do kilku spięć, szczególnie z Lennym Ebelingiem i Nestan-Darejan, ale finalnie udało im się wygrać. Mimo to mogli mieć do niego kilka uwag na temat metodyki z jaką prowadził swój „oddział”.
W końcu dojechali do wyjazdu z terenu skalistego, tej wyboistej drogi, którą jeszcze z samego rana zmierzali ku górom. Było tu cicho, bardzo cicho. Nie słyszeli ani owiec, ani innych zwierząt. Za to dostrzegli coś w oddali. Jakby łunę…? Ciężko określić, ponieważ pojawiła się mgła, która dodatkowo utrudniała widok. Mogło to być oczywiście oświetlenie miasteczka, jako że w nocy wygląda to znacznie inaczej niż za dnia i oczywiście jest widoczne z większej odległości.*
*Minęło jakieś pół godziny jazdy i widok stał się już znacznie bardziej wyraźny. Faktycznie, było to miasteczko — a raczej to, co się z niego ostało. Zostało doszczętnie zniszczone, jeszcze niektóre z budynków płonęły. Tu i tam widzieli ciała ludzi, zmasakrowane i rozszarpane. Z pewnością robota potworów. Ale ogień…? Skąd się mógł wziąć…?
Dojechali do sklepu, z którego to rozpoczęli dzisiejszą przygodę. Przed wejściem leżał Luca*. Mężczyzna jeszcze żył, ale kiedy tylko podeszli, wysypał jedno słowo:*
— K…Kultyści…
A potem zmarł.
Dwóch z kultystów znaleźli na środku rynku. Wyglądało na to, że odprawili tu jakiś rytuał, który przypłacili życiem. Drużyna dobrą godzinę rozglądała się po miasteczku, szukając ocalałych, ale nie znaleźli nikogo. Wszyscy już nie żyli. Taka była cena za zbytnią ufność, jaką obdarzyli podróżnych. Za dobro zapłacili własną krwią, a za pychę — wstrzymującą ich przed migracją do Casa de Vida — życiem.
Drużyna udała się więc wozem ku Casa de Vida, by tam poinformować władze o sytuacji, a także wydać towary. Po drodze zgarnęła troje znanych im kupców, którzy nocowali pod jednym z drzew.
Tak się zakończyło polowanie na Drahje.
Percyvallus westchnął ciężko raz jeszcze, składając dłonie w piramidkę. Wiedział, że czasy są ciężkie, ale kto by przypuszczał, że jest aż tak źle…? Kultyści, spalone miasteczka, ataki potworów… Wszystko dążyło do naprawdę złego końca…
*NPC
Następstwa fabularne
- Iria, Lenny, Matylda, Morrigan, Nestan-Darejan i Vuyseymus będą znani w okolicy Casa de Vida jako pogromcy Wrzaskuna — Gryfa terroryzującego okolicę.
- Uratowano znaczących kupców z Porto de Ouro, którzy opowiedzą o tym swoim towarzyszom w mieście.
- Uzyskano informację, że Kultyści Końca próbują przenikać do miast pod przykrywką.
- Zdobyto pięć jaj Drahji.
- Pochwycono 23 Drahje, z których 5 trafia do Irii Delacroix.
- Lenny Ebeling wskutek upadku ma złamany nos, trzy żebra i mocno uszkodzoną twarz.
- Iria Delacroix ma pęknięte dwa żebra, a także zawroty głowy przez przynajmniej dwa tygodnie. Dodatkowo ze względu na upuszczenie ją przez Lennego Ebelinga stłukła mocno prawe kolano i będzie kuleć na prawą nogę przez około miesiąc.
- Matylda i Morrigan wychodzą z walki z poparzeniami od własnej magii, które goić się będą dwa tygodnie.
- Morrigan odnalazła kamienie szlachetne warte 5 milionów krabów.
- Mimo kilku potknięć Vuyseymus sprawdził się jako dowódca w drużynie.
- Drużyna poinformowała władze Casa de Vida o zniszczeniu miasteczka, z którego przybyli.
- Udało się odzyskać część materiałów do obrony małego miasteczka na północ od Casa de Vida, które następnie przeznaczono na jego obronę.
Uczestnicy oraz informacje dodatkowe
Postacie graczy
- Iria [966], Lenny [891], Matylda [59] , Morrigan [1956], Nestan-Darejan [1184], Vuyseymus [90]
Typ wydarzeń
Opowieść – Wątek Dodatkowy
Powiązania
- Brak
Prowadzenie
Gracz prowadzący: Vuyseymus [90]
Autor wieści
Vuyseymus [90]
Korekta
Ines [97]