Gdyby kózka nie skakała…
Opis
Data rozgrywania się wydarzeń
30 Axumela (czerwca) 1376 rok
Miejsce rozgrywania się wydarzeń
Czarny Las, Natea
Przebieg wydarzeń
Natea, wioska Ferrucia, niedaleko Czarnego Lasu
Ledwie parę dni temu wieś została nawiedzona przed całkiem oryginalnych podróżnych. Do najmniejszych nie należała, ale takich gości we wsi niektórzy jeszcze nie widzieli!
Otóż Ferrucii pojawił się mężczyzna na pierwszy rzut oka wyglądający jak obdartus, jednak w towarzystwie eleganckiej i wytwornej magini. Wedle plotek podchwyconych przez czułe uszy, zwali się Matylda Rinelheim i jej narzeczony – Vuyseymus Valente.
Niedługo po nich przybyła Maji — istota dosyć niespotykana, a już z całą pewnością nie w tych wiejskich regionach — Iksyz Valente. Dziwom nie było końca, bo zaraz za nią na świni przyjechała Airam — towarzyszka Matyldy z Cichych Wspólników, na życzenie magini wspomagająca tę kolorową grupę swoimi umiejętnościami w zakresie tropienia i łowiectwa.
Do grupy dołączył również znany lokalnej społeczności *Pedro Capsal, woźnica — ale i wprawny treser. Znał się na kopytnych jak mało kto w okolicy! A co było potem…
— Ano mówił mnie, że się w Las wybrali…
Zrobił pauzę, coby upić jasnego i przy okazji przyciągnąć więcej uszu.
— W Czarny? Bzdury gadasz.
Zaraz jego słowa zostały podważone przez syna lokalnego młynarza, który teraz dołączył do otaczającej *Sicelio grupki. Młody łowczy machnął tylko dłonią, a potem kontynuował.
— W Czarny, w Czarny! Przeca tam i woźnice jeżdżą czasem, to żadna to dziwota…
— Dobre, mnie Ty mów co dalej było!
— No to tak… Wjechali do lasu i poczęli tych tam… Kózek — jakowoż je zwać — szukać. I no… Zaczęło się spokojnie, droga jaka jest, wiecie sami, telepie że łojeju! A potem…
Opowiadać począł, jak od samego wejścia do lasu już musieli zrezygnować z podróży powozem. W Czarnym Lesie niegdyś wydarzyły się straszne i okrutne rzeczy, a ich echa dalej rozbrzmiewały między drzewami. To powodowało, że konie odczuwały niepokój i w trosce o bezpieczeństwo podróżnych woźnica zaproponował zejście z wozu.
Drużynę prowadziła Airam i jej nieocenione zdolności tropicielskie — bez większych problemów znalazła już stare ślady zwierząt, a nawet trafiła na nieco świeższy trop, którym podążyli. W tym samym momencie Vuyseymus próbował pomóc z uspokojeniem koni, co przyniosło odwrotny skutek. Pedro zakazał mu dalszych prób i pogonił od zwierząt, samemu prowadząc je za lejce.
Około godziny później, gdy Airam szukała śladów, a Iksyz walczyła z wyjątkowo uciążliwą muchą, podszedł ich *Łowca Nagród, wysłany za ich tropicielką. Matylda, która intruza zauważyła jako jedyna, w tej samej chwili poinformowała drużynę i uformowała tarczę obronną, posyłając ją kilkanaście metrów przed nich. Kiedy ich niedoszły przeciwnik chciał posłać ku Airam strzałę, pękła mu cięciwa i zwiał w las, zostawiając bohaterów nieco skonfundowanych zaistniałą sytuacją, ale i bezpiecznych.
— Ale jak to… Cięciwa mu pękła?
— Ano tak to! I ponoć z krzykiem i płaczem o ojcowskim biczu za popsuty łuk uciekał!
Nastąpiła chwila milczenia, gdy wszyscy przyjmowali tą informację do wiadomości.
— Ty, a młody Mateo czasem ostatnio o nową cięciwę nie pytał…? Jemu to się ponoć jakieś przygody marzyły…
— Cichaj, daj mu opowiadać!
Towarzystwo jeszcze chwilę szumiało, spekulując nad tożsamością łowcy nagród, ale zaraz ucichło, pozwalając na kontynuację opowieści.
— No, no. Tak też ruszyli przez ten las dalej i powiem wam, ta tropicielka to musiała mieć iście demoniczny wzrok! Bo ich od razu ku wzgórzom zaprowadziła, tak ją ślad prowadził… A później się zaczęło…
I miał rację — zaczęła się finalna część przygody. Dotarli do skraju lasu, gdzie zaczynały się górzyste tereny. Zobaczyli polanę, a zaraz za nią, w małej kotlinie były właśnie one — kózki! Najbardziej uradowała się dwójka zleceniodawców, Matylda i Vuyseymus. Iksyz zaś zapatrzyła się w chmury i wyszła sporo przed grupę… Co prawie skończyło się tragicznie.
Na polankę wpadła grupa Grzywaczy — bestii wilkopodobnych, jednak większych i znacznie bardziej zajadłych.
Zaczęła się walka — otwarta przez atak dwóch z przeciwników na Iksyz. Szczęśliwie dla Maji, obaj jej nie trafili, a ona sama na skrzydłach energii uleciała ku górze. Vuyseymus, korzystając z magii, przyzwał do pomocy starego wilka, który ściągnął uwagę jednej z bestii. Alfa grupy rzucił się właśnie ku Druidowi, jego uznając za swojego przeciwnika, raniąc go pierwszym atakiem. Dodatkowo, po jednym ze stworzeń zaatakowało woźnicę *Pedro i Airam, z czego ten pierwszy został od razu wyłączony ze starcia, ze strasznie porozrywaną nogą. Więcej szczęścia dopisało Airam, gdyż wilk rozminął się z nogą kobiety.
Dwie z bestii, które wcześniej zaatakowały Iksyz, rozbiegły się ku Matyldzie i przyzwanemu Samotnemu Wilkowi.
Do walki przystąpiła bez sukcesów Matylda, której magia wyrwała się spod kontroli i zaklęcie opadło na wszystkich wokół niej zamiast na samych przeciwników. Siła czaru była ogromna, a ucierpieli od niej Dziad, sama Matylda i Airam, a także dwie z bestii.
Dalsza walka również szła wyjątkowo pechowo… Vuyseymus, chcący Alfę trafić magicznie naładowanym kamieniem, również utracił kontrolę nad zaklęciem i kamień trafił jego, poważnie raniąc i prawie ogłuszając. Całym szczęściem dla niego samego — gdy zgięło go w pół — atakujący go Alfa przeskoczył nad nim i nie trafił mężczyzny.
Los uśmiechnął się jeszcze raz do Airam, gdy rezygnując z obrony postawiła wszystko na atak, a mimo to nie została nawet draśnięta przez już dwa atakujące ją Grzywacze. Jedna z bestii zdecydowała się porzucić niezdolnego do walki *Pedro i zaatakować samą Toporniczkę. Ta jednak odpowiedziała w piękny sposób — jednym ciosem topora poważnie raniła jedną z bestii, a drugim dobiła ją. W ten sposób pozbyli się pierwszego z przeciwników.
Znacznie bardziej skutecznie zaatakował stwór Matyldę — tak mocno złapał ją za nogę, że ta straciła równowagę i uderzyła w ziemię, aż ją ogłuszyło.
Z powietrza wsparcie stanowiła Iksyz, strzelająca zatrutymi piórkami w kilka z bestii, między innymi w Alfę stada — co miało przyczynić się do finalnego ubicia stwora.
Zaś wezwany jako wsparcie Samotny Wilk obrywał jedynie cios za ciosem, a po dotarciu drugiego z Grzywaczy został złapany za kark i ciśnięty o ziemię tak potężnie, że stracił przytomność.
— I teraz rozumiecie, zaczęło się robić źle, tak naprawdę źle… Bo widzicie, oni tu poranieni, ogłuszeni i to, proszę ja was, własną magią! Ale no… Ponoć z magią i magami żartów nie ma, co też zaraz pokazali i mówię wam! Sytuacja się wzięła i odwróciła dosłownie w kilkanaście uderzeń serca!
Opowiadał z zapałem dalszą część historii — i słusznie. To był moment dla walki decydujący, bo i szala zwycięstwa przechyliła się na stronę drużyny.
Zaczęło się od czaru Dziada, który poirytowany najwidoczniej całym tym zamieszaniem, stworzył magicznie zaostrzony kij, nazwany “Szaszłykiem”, a następnie cisnął nim magią tak potężnie w Alfę, że ten padł ogłuszony na ziemię i tu jego walka miała się już zakończyć. Zanim Druid zdążył się sukcesem nacieszyć, został zaatakowany i raniony przez nadbiegającego Grzywacza. To spowodowało, że ledwo już stał od ilości ran.
Drugi z wilkowatych ruszył ku Airam, po raz pierwszy w tej walce utaczając jej krwi. Zaraz za jego ciosem rękę Toporniczki poprawił Grzywacz, który już wcześniej z nią walczył. Ta z kolei w furii wykonała kolejne dwa ciosy — przepięknie precyzyjne — powalając kolejną z bestii i wyłączając z dalszej walki. Dosłownie chwilę później została wzmocniona czarami Iksyz, które dały jej osłonę i siłę.
Matylda po raz pierwszy magią przysmażyła swojego przeciwnika, powodując zarówno wściekłość jak i ból. Tu skorzystała na fakcie, że Grzywacz atakując ją tak źle wymierzył, że przyrżnął łbem w kamień za nią, zupełnie tracąc zdolność obrony.
Potem poszło już z górki. Dziad ciskał zaklęciami jak szalony, ogłuszając drugiego ze swoich przeciwników. Airam przyjęła wilcze pazury na ciało, jednak wszystkie obrażenia pochłonęła Iksyzowa tarcza, a Toporniczka ubiła przeciwnika kolejnymi dwoma ciosami. Alfa ogłuszony dogorywał i miał zaraz zdechnąć od trucizny — co właśnie zrobił wcześniej powalony przez Airam stwór. Matylda ogłuszyła walczącego z nią wilkowatego i w końcu podniosła się na nogi. Pozostało im trzech przeciwników, z czego każdy już ledwo żywy i ogłuszony.
Kolejna seria zaklęć Matyldy zabiła jej oprawcę. Dziad poważnie zranił ostatnią z bestii, a Airam ją dobiła. W tym samym momencie Alfa padł od trucizny, a oni mimo że poranieni — to jednak stali zwycięzcy.
Iksyz wylądowała na drzewie i tam już do końca wydarzeń została razem z Airam, opierającą się o to samo drzewo i odpoczywającą.
Dziad zaś podjął dwie próby wyleczenia swoich ran — niezbyt pomyślne, ale jednak nieco bólu ulżyły. Matylda zaś próbowała leczyć *Pedro — czym mu dołożyła więcej bólu. Zawołała więc jako wsparcie Dziada, a ten bez większych kłopotów postawił Woźnicę na nogi (czyżby lepiej mu szło leczenie innych, niż samego siebie?).
— I co dalej? Mówże!
Przegryzł udko kurczaka, powodując chrupanie chrząstki i zapił ostatnimi łykami piwa. Specjalnie przeciągał, bo i mu jadła za to dali, a i piwem poczęstowali.
— Ano pojechali do tej kotlinki, klatki z wozu rozstawili i połapali te swoje małe kozy. Tamta magini i łachmaniarz sami z woźnicą byli przy tym łapaniu. I potem się zawinęli do wioski, coby zapasy uzupełnić, tom tam wszystko usłyszał.
Pokiwał głową, a ludzie zrozumieli, że to już koniec historii. Część zaczęła się rozchodzić, ale kilka osób jeszcze zostało przy stoliku, coby pogadać o innych rzeczach.
— A… Bym zapomniał. Jeszcze ten *Pedro, woźnica ich… To powiedział, że im na tej hodowli pomoże…
Tak się ta jego historia zakończyła, szczęśliwie dla całej grupki. Wyszli z tego poranieni, ale cel osiągnęli. Nawet dołączył do nich nowy hodowca! Co ciekawe — z całej walki tylko jedna osoba wyszła bez chociaż zadraśnięcia, a była to właśnie Iksyz, którą ucieczka w powietrze uratowała od ran.
*NPC
Następstwa fabularne
- Zdobycie dziesięciu kózek miniaturek jako podwalin pod przyszłą hodowlę Vuyseymusa i Matyldy;
- Zatrudnienie Pedro Capsala przez Vuyseymusa i Matyldę do pracy przy Kózkach w ich wspólnej hodowli w Natei.
Uczestnicy oraz informacje dodatkowe
Postacie graczy
- Airam [1695], Iksyz [1431], Matylda [59], Vuyseymus [1311]
Typ wydarzeń
Opowieść – Wątek Dodatkowy
Powiązania
- Opowieść: Gdyby kózka nie skakała…
Prowadzenie
Gracz prowadzący: Vuyseymus [1311]
MG nadzorujący: Legalt [850]
Autor wieści
Vuyseymus [1311]
Korekta
Salvador [61]