Ubić, zabić, zasiekać!

Opis

Data rozgrywania się wydarzeń

12 Axumela (czerwca) 1376 roku

Miejsce rozgrywania się wydarzeń

Południowy trakt prowadzący do Abamatu, Prowincja Dionest, Zjednoczone Amarth

Przebieg wydarzeń

Gdzieś w środkowej części krainy Dionestu, w miejscu, gdzie surowe skały górskie spotykają się z rozległymi dolinami, wznosi się Twierdza Wichrów. Miejsce, które Górska Ferajna obrała za swoją przystań i dom. Jej mroczne sylwetki, zakorzenione w skalnym podłożu, przypominają stary, zagubiony relikt dawnych czasów. Dwa tygodnie wcześniej, Dril’taera z rodu Wolveridge – przywódczyni dzielnych wojów, wyjątkowych magów i pracowitych rzemieślników Górskiej Ferajny, wysłała posłańców i kruki by przekazali wieści. Świat się zmieniał. Z każdą wizytą w mieście Abamatu można było zauważyć zwiększoną liczbę mieszkańców. Szerzyły się już nie tyle plotki, co sprawdzone informacje, że hordy potworów coraz częściej i śmielej atakowały osady, wsie, a nawet miasteczka. Nie były to przypadki incydentalne, a regularne, o coraz większym zasięgu i sile spustoszenia. Cierpiała ludność, zabijana była zwierzyna, lasy były przetrzebione. Ktokolwiek stawał na drodze hordom potworów, te bezlitośnie rozprawiały się z przeciwnikiem, niosąc za sobą ogrom krwi i śmierć. Przypadki te były zgłaszane przedstawicielom władz, ale nie było możliwości, aby zdołali ochronić wszystkich. W poszczególnych regionach Amarth stacjonowały określone oddziały armii. Nie byli w każdym miejscu, choć podejmowano wszelkich starań, by jak najlepiej zabezpieczyć tzw. strategiczne miejsca, jak chociażby trakty, czy przełęcze. Strażnice i ich załogi postawione były w stan najwyższej gotowości. Ogłoszono dodatkowy nabór do armii, by móc szkolić więcej żołnierzy. Dionest objęty efektem Anomalii Wiecznej Zimy nie był obszarem łatwym do obrony. Liczne pasma górskie, i śnieg utrudniały szybką mobilizację. Drogi często były zasypane, warunki pogodowe utrudniały transport. Nie dziwiło nikogo, że organizacja Górska Ferajna starała się dołączyć do patrolowania i niesienia pomocy, w miarę swoich możliwości. Coraz częściej było widać sznury ciągnących się karawan ludzi i nieludzi wraz z ich dobytkiem, zmierzających w stronę miast. Uciekali przed niebezpieczeństwami, które nawiedzały ich domy. Teraz nie pozostało im nic innego, jak szukać przystani w miastach.

Cel misji

Ferajnowicze mieli zebrać się w twierdzy, by stamtąd wyruszyć na południe. Ich misją było patrolowanie oraz dotarcie do szlaku łączącego miasta Abamatu i Viperę. Trakt ten rozciągał się na ogromnym obszarze — pełnym przestrzeni oraz wędrujących ludzi i nieludzi zmierzających ku Abamatu. Był to jednak także szlak pełen zagrożeń, gdzie nieustannie istniało ryzyko, że ktoś padnie ofiarą bezlitosnych hord. Dlatego postanowili działać, oferując swoją pomoc migrującym mieszkańcom, by choć odrobinę zwiększyć ich szanse na bezpieczne dotarcie do celu.

Przybycie do Twierdzy Wichrów

Na wezwanie przywódczyni Ferajny, jako pierwsza odpowiedziała wojowniczka Sable, która przybyła do twierdzy najszybciej, jak tylko mogła. Adekwatnie przygotowana do podróży, była gotowa wyruszyć w każdej chwili. Dril’taera również nie marnowała czasu i odpowiednio wyposażyła się na drogę, wiedząc, że górskie Dionest bywa nieobliczalne. Przybyła do twierdzy także Nikim — młoda Halfitka, która wyróżniała się dziecięcą beztroską i radosnym podejściem do życia. Niewielkiego wzrostu i o figlarnym usposobieniu, wyruszyła na wyprawę w typowy dla siebie, niespecjalnie zorganizowany sposób. Jej niefrasobliwość i entuzjazm czyniły z niej barwną postać, która wprowadzała odrobinę lekkości do każdej sytuacji. Jej totalnym przeciwieństwem był Formius — Halfita, ale o jakże odmiennym usposobieniu. Ferajnowa naczelna Maruda, najlepszy w całym świecie procarz i pasibrzuch szybko stał się „ojcem chrzestnym” Nikim. Tak się złożyło, że Formius stał się niańką niesfornej Halfitki. Na apel Dril’taery odpowiedział także Kuro Katsuya, wojownik z Nostrot, wieloletni przyjaciel przywódczyni. Nie mogło zabraknąć na misji jednookiej wojowniczki Frinhjylde, która nie raz pokazywała iście barbarzyński temperament i konkretne podejście do walki. Na wyprawę zgłosił się również mag Adonir, który niedawno dołączył do szeregów Ferajnowiczów. Miała to być dla niego pierwsza próba, jak sobie poradzi w terenie, ponadto wspólna wyprawa sprzyjała integracji. Z magów nie zabrakło dostojnej i mądrej Eflki Alheny, która po dokonaniu fuzji, łączącą dawną gildię Equinox z Górską Ferajną, cieszyła się pośród Ferajnowiczów wyjątkowym poważaniem. Do zadania zgłosiła się także Frida, która ukrywała, zgodnie z swoją wolą, wilkołacze pochodzenie. Wtajemniczona była w ten sekret jedynie herszt Górskiej Ferajny. Inna powierzona Dril’taerze tajemnica dotyczyła osoby Hauka, a tak naprawdę Layli z domu Valente, narzeczonej Zaara z rodu Wolveridge. Layla, ze znanych tylko sobie powodów, ukrywała swoją tożsamość za specyficzną maską, jak i męskim sposobem bycia. Gdy wszelkie sprawy organizacyjne zostały zakończone, mogli wyruszać w drogę.

Tymczasem, kilka dni wcześniej, do domostwa Ruana, czarnego niczym noc członka szczepu Ruthran — Sonnicha — dotarł goniec hersztowej. Przyniósł mu spóźnione i dość oszczędne informacje o misji. Mimo irytacji, bohater ruszył do najbliższej mu filii Górskiej Ferajny, by tam dowiedzieć się więcej szczegółów. Na miejscu, po rozmowie z Aurorą*, uzyskał rozkaz, zaopatrzył się w zbroję i broń, i ruszył na miejsce zbiórki. W podróży analizował sytuację, obawiając się spóźnienia. Starannie patrolował okolice, szukając śladów Ferajny, jednocześnie pozostając czujnym wobec potencjalnych zagrożeń.

Nim wyruszyli, Alhena doświadczyła widzenia. Wizja strachu, walki, krwi. Trudno było orzec czy to strzępki obrazów z przeszłości, czy wewnętrzna obawa, zwiastun nadchodzącej przyszłości… Cienie. Jaskinie. Skrzydła. Ogień. Wizja z całą pewnością przypominająca o kruchości istnienia i niebezpieczeństwach, jakie mogą na nich czyhać. 

W drodze na południe

I tak oto drużyna Ferajnowiczów skoro świt wyruszyła z Twierdzy Wichrów, podążając na południe Dionestu. Wiedzieli, że podróżujące na szlaku istoty mogą być nie tylko potencjalnymi ofiarami hord, ale także zbójców. Lawiny również stanowiły zagrożenie. Trzeba było się mieć w górach na baczności. Mieli świadomość, że hordy rozsmakowały się w rzeziach i trzeba było temu przeciwdziałać. Droga na południe wiodła przez krainę wiecznej zimy, gdzie lodowate wiatry tkały misterne zasłony z wirującego śniegu, a góry, majestatyczne i nieprzejednane, wznosiły się niczym strażnicy dawno zapomnianych tajemnic. W tych surowych warunkach konna drużyna zmagała się z trudami podróży, jak i własnymi słabościami. Dziesięciu jeźdźców przemierzało niekończące się białe pustkowia. Minęły trzy dni, jak przemierzali drogę wzdłuż głównego nurtu Rzeki Przeklętych, mając za sobą zniszczone mury Twierdzy Wichrów. Zostawili w tyle także Wzgórza Cairn. 

Dril’taera zarządziła postój w miejscu, w którym znajdowała się nie tylko rzeka, ale widok na południową część Jeziora Dalfair. Mały rekonesans po okolicy ujawnił ślady niewielkiej grupy osób i dwóch wozów. Podczas gdy Kuro, Nikim, Frinhjylde, Sable a nawet Alhena nasłuchiwali i wypatrywali więcej śladów bytności innych osób bądź zwierzyny, Adonir zdołał rozpalić ognisko. Hauk i Frida zaproponowali, że udadzą się na zwiad, na co była zgoda. Gdyby Dril’taera wiedziała jak to się skończy, nigdy by tej zgody nie wyraziła… ale kto potrafi przewidzieć, co knuje Los? Tropiciele nie znaleźli w tej części drogi żadnych oznak obozowiska, śladów krwi czy walki, choć Halfici wychwycili czułym słuchem, że w oddali są wilki. Zauważono jednak, że ci, którzy tu przybyli nagle zawrócili, tak, jakby jakaś niewielka grupa osób pomylila kierunek i finalnie, namyśliwszy się wycofała z powrotem na południe. Była też teza, że coś mogło ich wystraszyć. Magini Alhena nie dostrzegła nic nietypowego, co odbiegałoby od normy zimowego pejzażu. Mogli odpocząć i zebrać siły przed dalszą konną podróżą. Podróżnicy wiedzieli, że odpoczynek jest równie ważny, jak dążenie do celu. Górska Ferajna, świadoma surowych warunków zimowych, dbała o regenerację sił, zarówno swoich, jak i koni. Każdy przystanek był chwilą wytchnienia, ale także przygotowaniem do dalszego wyzwania. Przywykli do trudów i zachowywali respekt wobec natury, której majestat przypominał o konieczności czujności i ostrożności. 

Tymczasem, Frinhjylde zmagała się z zastawieniem asekuracyjnej ochronnej pułapki. Niestety, jej starania zakończyły się niepowodzeniem. Podczas pracy uszkodziła mechanizm, a jedna z gałęzi złamała się, raniąc ją w policzek. Szramy przypomniały jej, by być bardziej ostrożną, bo mogła zranić i drugie oko. Kuro, jak przystało na wprawnego łowcę, bez problemu nie tylko wypatrzył prawie niewidoczną na tle śniegu pardwę górską, ale zdołał ją upolować, zapewniając Ferajnowiczom ciepły posiłek. Adonir natomiast wykazał się swoimi umiejętnościami kulinarnymi. I gdyby nie Kuro i jego zdobycz, to reszta drużyny mogłaby tego wieczoru obejść się ze smakiem. Tak się złożyło, że Wujaszek Formius wraz z Nikim przygotowali aromatyczne szaszłyki, ale jak przystało na Halfitów szybko je spałaszowali nie zostawiając innym prawie ani kęsa. Pasibrzuchy! W ich wielkiej halficiej łaskawości na poczęstunek załapała się tylko Sable

W tym czasie, będąca na zwiadzie Frida, ujawniła Haukowi kim jest i na jego oczach przemieniła się w formę wilczą, by szybciej zbadać okolicę. Hauk odwdzięczył się tym samym i przyznał, że tak naprawdę jest Laylą. Wadera nie natrafiła na nic, co odbiegałoby normą od śniegu, lasu, mroźnego powietrza, zapachu roślin, czy odchodów zwierzęcych. Nie wykryła obecności ludzi, nieludzi, zwierząt, krwi, dymu ognia czy zapachu jakiegoś jadła. Nie wykryła też żadnego zapachu padliny… Niestety… okolica w tym regionie Dionestu była nienaturalnie opustoszała. Sonnich użył swego potężnego ryku, by dać znać towarzyszom o swojej obecności, choć mógł tym przyciągnąć niechcianą uwagę. Echo ryku rozniosło się po górskiej dolinie, lecz nie wszyscy byli pewni czy chodzi o „swojego” czy o „wroga”? Niektórzy zgadywali o jakie nocne stworzenie chodzi, inni byli pewni, że to ryk Ruana. W każdym razie, daleko było Sonnichowi do obozowiska Ferajnowiczów, ale za to on natrafił na Fridę i Hauka. Nie dołączył jednak do nich, a jeno obserwował cały czas z ukrycia. 

Gdy obie kobiety wracały ze zwiadu, nagle, bez zupełnego ostrzeżenia, jeden z koni, ten, na którym siedział Hauk, zarżał przeraźliwie. Pokrywa śnieżna zapadła się pod zwierzęciem, odsłaniając zdradliwą pułapkę! Śnieg spadł do wnętrza głębokiego dołu, w którym widać było naostrzone pod szpic dzidy. Koń nie miał najmniejszych szans. Zginął okrutną śmiercią, zaś Layla nie mogła uczynić nic, by powstrzymać tę katastrofę. Mogli wyszeptać tylko słowa uspokojenia, a raczej pożegnania… Niestety, niedługo potem koń padł… Serce przestało bić. Zima i śmierć zebrały kolejne żniwo w tej mroźnej, bezlitosnej krainie. Pułapka kłusownicza… wiedzieli już, że trzeba w podróży uważać także na takie przykre niespodzianki. 

Gdy zwiadowczynie dotarły do obozowiska, Elfka Alhena bez żadnych problemów wychwyciła pojedynczą sylwetkę po drugiej stronie rzeki, na jednym ze wzniesień… Jedyne, czego mogła być pewna, to tego, że sylwetka tej humanoidalnej postaci była wysoka, i to nawet bardzo… i miała skrzydła… Szybko jednak zniknęła, oddalając się w stronę Gór Virris… Tej nocy wyjątkowo czuwano w czasie warty. A skoro świt mogli ruszać w dalszą drogę.

Rzeź karawany

Dostrzegli czarny, niepokojący dym już z oddali. Pogonili konie. Pędzili na złamanie karku, niczym górskie wichry, lecz na próżno… 
Obozowisko przed ich oczami przypominało pole po bitwie, gdzie nie toczyła się walka, lecz brutalny dramat. Namioty, rozszarpane przez ostre pazury lub ostrza, płonęły leniwie, wydzielając duszący dym. Zniszczone wozy leżały porozrzucane wzdłuż traktu, część ładunków — ziarno i mąka — zmieszane były ze śniegiem. Mienie stało się bezwartościowym odpadkiem, porzuconym przez napastników, którzy nie byli ludźmi, bo ci nie zostawiliby niczego za sobą. Ciała chłopów leżały w nieładzie, martwe oczy wpatrywały się w niebo, jakby szukając odpowiedzi, których nigdy nie otrzymają. Twarze zastygły w przerażeniu, a ciała były poszarpane, poparzone, z widocznymi śladami brutalnej walki. Krwawe ślady były wszędzie, nieprzykryte jeszcze śniegiem. Szybko padł rozkaz przeszukania obozowiska, wszak nadzieja umiera ostatnia. I tak oto jakby przeczuwając, że dane było komuś przeżyć, Kuro natrafił na ukrytego w lesie młodzika o imieniu Rheon*, zaś Sable w jednym z namiotów na wiekowego, rannego — jak się okazało — maga Arroona*, który cudem uniknął śmierci z rąk potworów. Ferajnowicze dowiedzieli się o brutalnej napaści maszkar z gór… Jedyną dobrą wiadomością było to, że część karawany wyruszyła wcześniej… tym samym unikając krwawej rzezi. Nie było czasu do stracenia, trzeba było działać. Wpierw udzielono pomocy rannemu, coby zwiększyć szanse na jego przeżycie, czego podjął się nader skutecznie mag Adonir. Magini Alhena, na prośbę hersztowej, zabezpieczyła teren czarem obszarowym, coby na jakiś czas nie dopuścić padlinożerców do tego miejsca. Nie było czasu, póki co, zająć się zmarłymi, bo musieli zdążyć ochronić żywych. Ponadto, Dril’taera nie chciała podjąć decyzji o przygotowaniu stosu pogrzebowego chociażby z tego względu, żeby uczeni mogli je zbadać — był to przecież nowy gatunek potworów… Sable, Formius i Kuro pomogli gałęziami przykryć ocalałe worki zboża i inne dobra, by móc po nie wrócić już niedługo. Frida niestety, nie była w stanie pomóc przy obozowisku… zbyt duża ilość krwi pobudzała jej wilkołacze zmysły. Musiała się wycofać do lasu. Layla zaś… dla młodej magini, dla której była to pierwsza tak poważna wyprawa… ten widok ją przytloczył. Plan działania był konkretny. Adonir miał zabrać chłopca i udać się konno do gospody Saffronei Nad Górskim Potokiem, która znajdowała się przy głównym trakcie do Abamatu. Tam, zostawi pod pieczą karczmarki sierotę, który stracił matkę, a sam weźmie wóz i pomocników, by udać się na obozowisko po ciała pomordowanych, i dobytek, który będzie trzeba przekazać potrzebującym uchodźcom w Abamatu. Pozostali mieli ruszać szybko w drogę, by zdążyć ocalić drugą odnogę karawany. I tak też uczynili.

Upadek 

Końskie kopyta uderzały o śnieg, rozbryzgując go na boki. Jeźdźcy, niczym „Jeźdźcy Końca”, nadciągali galopem wzdłuż traktu, chcąc dogonić uchodźców. To był prawdziwy wyścig z czasem… To był moment, kiedy magini Alhena straciła panowanie nad koniem i z niego spadła… Tylko cud najprawdziwszy sprawił, że przeżyła ten upadek. Jakaś siła, niewytłumaczalna i cudowna, oszczędziła jej kręgosłup — nie została przygnieciona przez zwierzę, ani nie połamała karku w momencie upadku z konia. Uderzyła się natomiast w głowę. Dzięki wspaniałej magicznej interwencji Hauka, który rzucił odpowiedni czar, odczuwany ból u Alheny stał się znacznie mniejszy, mniej pulsujący i dotkliwszy. Tymczasem Nikim wraz z ledwo co podążającym za nią Formiusem — wszak miał ją pilnować — dotarli do karawany, którym liderem był  Vorthyr „Szrama”*. Nie było dużo czasu na rozmowy, bo jak podejrzewano, potwory nie odpuszczą  raz upatrzonej „zwierzyny”. 

Ubić, zabić, zasiekać!

Dość powiedzieć, że walka była po prostu niebywale epicka! Gdy na karawanę rzuciły się dwa potężne skrzydlate, rogate stwory, nikt nie przypuszczał, że ta walka zakończy się tak szybko… Choć trzeba przyznać, że była emocjonująca! Dwa potwory, które wyłoniły się z gór, wyglądały przerażająco. Ich ciała przypominały lawę i twarde skały — elastyczne, ale twarde. Skóra w odcieniach ognistej pomarańczy,  muskulaturą gotowe do miażdżących uderzeń, a skrzydła przypominały te starożytnych smoków. Na głowach miały masywne rogi, a ich pyski były pełne ostrych kłów. Ich żółto-czerwone oczy świeciły złowrogo, a ciała były potężne, pełne energii. Wyposażone w ogromne, zębate prymitywne siekiery, były idealnymi wojownikami — wcieleniami siły i terroru.

Vorthyr „Szrama”*, łucznicy Brath*, Fran* i Alhena siedząca na wozie, byli świadkami niezwykłego wyczynu. Formius, mistrz procy, z niezrównaną precyzją wypuścił kamień, który trafił w pierwszego z potworów. Trafienie było tak celne i silne, że natychmiast ogłuszyło monstrum, zadając ciężką ranę. Nie przeczuwając takiego obrotu sprawy, Hauk także przyczynił się do ogłuszenia pierwszego z potworów udanym efektem czaru. Nikim trafiła poczwarę z łuku, niestety, Frinhjylde nie dosięgnęła drugiego ze stworów, który był niestety szybszy. Udała się ta sztuka Sable, która ciosem miecza poharatała drugiego z przeciwników. Hersztowa posłała celnie strzałę w pierwszą maszkarę, by ta już nigdy więcej nie powstała. Niestety, drugi z potworów zaciekle atakował, a jego ofiarami stały się Hauk, czyli młoda Layla oraz Dril’taera, w którą tajemniczy stwór plunął ogniem. Przywódczyni Ferajny nie zdołała całkowicie uniknąć płomieni, a jej lewa strona twarzy została dotkliwie poparzona, pozostawiając jej pamiątkę po wsze czasy.

Drugie podejście. Nie da się tego inaczej opisać… jak jedną z najlepiej przeprowadzonych akcji w terenie. Reprezentanci Górskiej Ferajny działali jak wzorcowa, pięknie zsynchronizowana drużyna, pełna wzajemnej współpracy. Ich szybkie decyzje i reakcje były wynikiem nie tylko wieloletniego indywidualnego treningu każdego z nich, ale także wzajemnego zaufania oraz wspólnego doświadczenia zdobywanego podczas licznych wyzwań. Byli bezwzględni, nie okazywali najmniejszego cienia wahania. Zero litości, żadnych ustępstw. Nikim, nie była nikim, była wspaniałą halficią łuczniczką, trafiła bezbłędnie. Formius… jego kamienny pocisk trafił z wytrenowaną przez lata precyzją, prosto w bok czaszki z głośnym, głuchym trzaskiem. Kuro, pojawił się w dobrym miejscu i w dobrym momencie. Gdy on nakierował miecz w kierunku szyi pierwszego stwora, Frin już zachodziła maszkarę z drugiej strony, uważając by nie oberwać skrzydłem po gębie. Kuro bezbłędnie wycelował O-Dachi w szyję potwora, który wciąż był zbyt osłabiony poważną raną, by w pełni się obronić. Kuro był szybszy od kreatury, a ostrze z morderczą precyzją cięło gardziel potwora, z którego trysnęła jucha. Jednocześnie, w tym samym momencie Frinhjylde zadała swój cios. Jej buława, znana jako „pałka zapominajka”, z impetem przeleciała przez powietrze, w chwili, gdy Kuro zamachnął się w kierunku gardła, Frin zaatakowała potwora na plecy, w kręgosłup, chcąc doprowadzić do zniszczenia kręgów i paraliżu kreatury. Ich ataki złączyły się w perfekcyjnej synchronizacji. Drugi z potworów otrzymał solidny cios od Sable, a następnie przyszła kolej na hersztową. Dril’taera nie była Elfem, nie była Mistycznym Łucznikiem, nie miała Sokolego Oka… jednak była… Dzierżącą Łuk. I musiała być godna tego przydomka cały czas, nie pozwalając sobie spocząć na laurach. Strzała trafiła perfekcyjnie — centralnie w środek jego leżącego łba, sięgając mózgu. To była nagła śmierć. Nie cierpiał. Był to strzał, który mógł przejść do historii i który na zawsze zostanie zapamiętany przez właścicielkę łuku. W tej chwili wojowniczki i Dril i Sable mogły zobaczyć, że połączenie wysiłków w walce zawsze przynosi efekt. Byli naprawdę zgraną drużyną. Drużyną nie pierścieni czy gryfów w sakiewce… ale Drużyną Łuków, Procy, Mieczy i Magii. 

Opatrzono ranę u Hauka, jak też wzmocniono miksturą uśmierzajacą ból Dril’taerę. Ruszyli. Czas mijał. Minuty przemieniały się w godziny, a godziny w dni. Karawana chłopskich wozów powoli przemieszczała się traktem, ciągnącym się przez białą, zimową krainę Dionestu. Droga do Abamatu, mimo niesprzyjających warunków, minęła spokojnie, już bez żadnych nieprzyjemnych niespodzianek.

W Abamatu

Było logicznym, że zabiorą nie tylko trofea, ale jednego takiego potwora przywiozą do Abamatu w celach badawczych, do Instytutu Badań Górskiej Ferajny. Biorąc pod uwagę, że Elfka — Ithel z rodu Yavien* — Namiestnik Dionest, była uczoną, koncentrującą się na badaniach głównie anomalii, wyraziła żywe zainteresowanie nowo odkrytym gatunkiem potwora. Jej uwadze nie umknęła kwestia uchodźców ani prośby Ferajnowiczów, którzy mieli dość charyzmy by zaimponować Namiestnik. Stanęli murem za uchodźcami, by otoczyć ich opieką, dać szansę pracy i użyteczności. Ich prośby zostały wysłuchane… 

Zgodnie z prośbą Namiestniczki, Alhena podzieliła się swoją wizją o potworach i możliwym gnieździe w górach oraz tunelach. Wizja była jednak niejasna, pełna emocji i symboli, a nieszczęśliwy upadek z konia i uderzenie w głowę utrudniało jej precyzyjne przekazanie szczegółów. Magini, mimo bólu związanego z utratą cennego dziedzictwa, przekazuje roztrzaskane koraliki w ręce Namiestniczki, oferując je do dalszych badań. Liczyła, że wróżbici, jak i badacze z Katedry Planów, podejmą się współpracy, by odkryć coś, co nie zostało ujawnione w jej rozmytej wizji, zwiastującej nadchodzący, niebezpieczny kataklizm [hordy].

Dril’taera podziękowała Namiestniczce za wsparcie, prosząc o godny pochówek poległych, co zostało zaakceptowane. Po zakończeniu audiencji bohaterowie udali się na zasłużony odpoczynek, a ranni trafili pod opiekę najlepszych uzdrowicieli.

*NPC

Następstwa fabularne

  • Górska Ferajna zdobywa wiedzę o nowym gatunku potworów [m.in.: są humanoidalne, posiadają skrzydła, są bardzo dobrze opancerzone oraz potrafią często miotać ogień, niczym posągi potrafią przyjąć bardzo dużo obrażeń].
  • Saffronea zaopiekowała się ocalałym Rheonem*, zdobywając jego wdzięczność. Chłopak przystępuje do Górskiej Ferajny.
  • Ferajnowicze ratują życie magowi Arroonowi*, który przystępuje w ich szeregi.
  • Mag Adonir, we współpracy z Saffroneą, skutecznie organizują wozy do transportu do Abamatu ciał oraz dobytku pomordowanych przez potwory.
  • Ferajnowicze pokonują dwa potężne potwory i zdobywają trofea z jednego z nich. [Dril’taera — łeb potwora, Kuro — pazury z łap górnych i dolnych, Frinhjylde — parę skrzydeł].
  • Frinhjylde metodą organoleptyczną przetestowała na sobie, że krew potworów nie jest trująca.
  • Kuro sugerował Namiestnik Dionest, że potwory mogą posiadać pewien poziom inteligencji albo są podporządkowane komuś.
  • Drugi potwór został przetransportowany wozem do Abamatu, gdzie trafił do Instytutu Badań Górskiej Ferajny, by służyć celom naukowym.
  • Dril’taera, po starciu z potworem, nosi trwałe ślady oparzenia na lewej stronie twarzy.
  • Layla nosi na brzuchu i boku blizny, które są pamiątką po szponach potwora.
  • Dril’taera nie spaliła ciał ofiar potworów, lecz zadbała o ich transport, aby najpierw zostały dokładnie zbadane przez uczonych, a potem otrzymały godny pochówek. Dzięki temu zyskała szacunek i uznanie wśród rodzin pomordowanych.
  • Dobytek z napadniętej karawany został przetransportowany do Abamatu i sprawiedliwie rozdzielony między uchodźców. Ferajna zyskała szacunek mieszkańców, którzy docenili, że nie przywłaszczyła sobie tych dóbr.
  • Górska Ferajna ratuje życie wielu osób z karawany, która zmierzała do Abamatu. Postaci Bohaterów zyskują sławę. Wzrasta ich reputacja w mieście Abamatu, a także w Dionest.
  • Ferajnowicze uzyskali poparcie u Namiestnik Dionest w kwestii uchodźców, którzy mieli pozostać w Abamatu i zostać przyjęci życzliwie, bez wyrzutów czy wytykania ich palcami za przybycie w tak dużej liczbie.
  • Górska Ferajna wstawiła się za uchodźcami, czym zyskała sobie ich życzliwość.
  • Miasto Abamatu zyskało nie tylko obciążenie, ale potencjalną armię, zdolną do obrony po odpowiednim przeszkoleniu, choćby w obsłudze kusz. Mogli wesprzeć produkcję broni i medykamentów, zająć się leczeniem, gotowaniem, pomocą w porcie czy wzmacnianiem budynków i murów.
  • Poruszono kwestię szczegółowego zbadania i opisania potworów, a Ferajna zobowiązała się do skatalogowania ich w specjalnych księgach. Zebrane informacje będą miały na celu wspomóc zarówno obecnych, jak i przyszłych uczonych, magów, a zwłaszcza Łowców Potworów, którzy będą mogli wykorzystać tę wiedzę w walce z niebezpiecznymi istotami.
  • Magowie mieli pozostać w pełnej gotowości. Najwyższa Rada Oświeconych została poinformowana o nowym gatunku potworów. Aoszet i Izanthra, objęte anomalią Wiecznej Zimy, również otrzymały ostrzeżenie, że na ich terytorium mogą pojawić się istoty zdolne do plucia ogniem. To mogło skutkować zwiększeniem liczby patroli oraz powołaniem dodatkowych oddziałów do regularnej armii.
  • Nad miastem Abamatu wzniesiono potężne bariery, mające na celu ochronę stolicy prowincji przed atakami z powietrza.
  • Górska Ferajna zyskuje nagrodę pieniężną od Namiestnik Dionestu.
  • Wątek zbadania jaskiń w Górach Virris pozwala otworzyć sesje związane z tą lokacją.

Uczestnicy oraz informacje dodatkowe

Postacie graczy

  • Adonir D’Morgeaux [552], Alhena [2882], Dril’taera Wolveridge [9], Formius [1812], Frida Langer [1064], Frinhjylde [238], Kuro Katsuya [1092], Layla Valente [1088], Nikim [1447], Sable [995], Saffronea [991], Sonnich [1245].

Typ wydarzeń

Opowieść — Wątek Dodatkowy

Powiązania

  • Nawiązanie do wątku hord i migrujących do miast uchodźców.

Prowadzenie

MG prowadzący: Dril’taera [9]

Autor wieści

Dril’taera [9]

Korekta

Francesca Delacroix [50]

Zajrzyj do tekstu na wiki.kf2.pl

reflinkLOGO