Historia Polskich Pustkowi w Radiation

RadiationLOGO2

RadiationLOGO2

Radiation powoli jest dopracowywane przez zespół pod wodzą Walesa, tymczasem na stronie głównej pojawił się tekst prezentujący historię „jak do tego doszło?”. Największą siłą tego scenariusza jest fakt, że jest on bardzo prawdopodobny co dodaje samej grze smaczku realności, który jest ulubionym smakiem fanów postapokalipsy. Gra póki co jest w fazie rozwoju, powstają nowe opisy fabularne, powstają rysunki prezentujące potwory, miasta, mimo to już obecnie można spokojnie pograć fabularnie, zwłaszcza, że klimat w grze jest ciężki i zarazem miodny, taki jak „wszyscy” lubią.
Postapo to nie jest sielanka jak w światach fantasy, trzeba mocno kombinować, żeby przeżyć a i tak w wielu przypadkach się to po prostu nie udaje 🙂 Świat jest co tu dużo mówić, zabójczy, a nie pojawi się w nim nagle dobry samarytański uzdrowiciel, który nas wskrzesi jak to w fantasy bywa. Śmierć jest permanentna i ostateczna, do tego dość powszechna. Nie istnieją żadne zasady moralne, którymi mogliby się kierować bohaterowie zaś każdy przejaw uczuć wyższych może szybko doprowadzić do śmierci. W każdym razie Polskie Pustkowia to szkoła życia lub śmierci, zależy po której stronie pistoletu jesteś 😛

” Wszyscy wiedzą, że wtedy się zaczęło, choć minął od tego czasu prawie wiek i nie ma nawet pewności jaką dziś mamy datę. Wtedy ludzie zdążyli już zapomnieć o zimnej wojnie i widmie nuklearnej zagłady wiszącym nisko nad światem. Świat żył już spokojnie, ocierając się najwyżej o drobne, głównie polityczne i gospodarcze konflikty. Stany włączają do siebie Kubę, Szkocja odłącza się od Wielkiej Brytanii, Chiny najeżdżają na Tajwan, Pakistan walczy z Indiami, masowe wysiedlenia, w Kanadzie wybucha Nowa Dżuma, Unia Europejska upada, w Polsce powstają schrony atomowe, na Bliskim Wschodzie i w Norwegii ropa się skończyła, kryzys większy, niż kiedykolwiek wcześniej. Ale o jednym nie pomyślano. Nie obawiano się wielkiej wojny, bo wszyscy wiedzieli że nikt by jej nie wygrał. Nawet, jeśli ktoś mówił, że wojna faktycznie wkrótce nadejdzie, nikt mu nie wierzył. Wybuchła jak bomba atomowa. Niespodziewanie, błyskawicznie, niepowstrzymanie niszcząc wszystko doszczętnie. Zaczęła się od piekła, a później było już tylko gorzej.
   Najpierw spadł deszcz, atomowy deszcz, chemiczny deszcz, biologiczny deszcz. Gdzieniegdzie też konwencjonalny, ale ten był najmniej straszny bo zwykłe bomby wybuchały na tej ziemi już wcześniej i być może nawet liczniej. Ale to był dopiero początek. Nie wiadomo było kto kogo zaatakował, kto zaatakował pierwszy a zwłaszcza dlaczego, choć temu ostatniemu pytaniu zawsze łatwo było znaleźć odpowiedź. Jedynym co nie ulegało wątpliwości, było to że każdy z kimś walczył, bo każdy był atakowany. Atak przychodził z każdej strony. A do tego wszystkiego świat zwariował nie tylko z paniki, chaosu, anarchii, ale też w samej swojej nieżywionej naturze.
    Po pierwszej fali, fali ognia z nieba, nadszedł atak wszystkiego co ocalało. Nowoczesny świat stworzony przez człowieka jakby obrócił się przeciwko niemu. Każdy zachowany wytwór techniki, który tylko był podłączony do sieci, zaatakował. Nikt nie wiedział kto tym steruje i zanim udało się to powstrzymać, powietrze, woda i ziemia, oprócz efektów pierwszej fali ataku, skażone już były wszelkimi śmiercionośnymi substancjami uwolnionymi przez dotychczas ekologiczne ośrodki przemysłowe. Rtęć, chlor, oraz wszelkie substancje ropopochodne, biologiczne i odpady chemiczne z fabryk, rafinerii, oczyszczalni ścieków i innych źródeł zatruły świat. I zabiły w nim niemal wszystko co dało się zabić. Jakby tego było mało, wirus szaleństwa zaraził też wszelkie rodzaje komunikacji i informacji, totalnie pogłębiając chaos. Okazało się jak bardzo człowiek uzależnił się od techniki i systemów w których żył. Nawet gdyby ośrodki kierowania przetrwały jakoś pierwszą falę i dałyby radę ogarnąć to wszystko, to i tak nie miałyby możliwości. Oczywiście w pewnym momencie ludzie otrząsnęli się na tyle żeby przestać walczyć między sobą tylko próbować uratować co się da. Potem oczywiście zaczęli walczyć o to, co ocalili. A później walczyli już tylko o przetrwanie. Tak minęło trochę czasu. Dostatecznie dużo aby ci, którzy przeżyli, jakoś dogadali się ze sobą i zaczęli działać wspólnie aby przetrwać nadchodzącą atomową zimę. Ludzie zaczęli radzić sobie na progu nowego świata. Wszystko jakby ucichło i uspokoiło się… Począł wyłaniać się porządek. Struktury państw powoli, ciężko odtwarzały się na terenie Europy. W końcu stało się jasnym, choć informacje zza granicy były ubogie, że zachód oberwał o wiele bardziej niż Polska oraz wszystko na zachód i południe od niej. Wyglądało, że nie jest najgorzej. Ale to nie był koniec. Nadeszła trzecia fala, która dla wyniszczonego świata mogła być jeszcze bardziej zabójcza niż poprzednie. Tym razem byli to ludzie. Niestety Einstein nie miał racji. Czwarta wojna nie rozegrała się już na pałki i kamienie, bo na bliskim wschodzie jak i w samej Europie, zachowało się mnóstwo broni. Po atomowej zimie nie przyszła wiosna, tylko nuklearne lato, a później klimat nie wrócił już do przedwojennej normy ale stał się ostrzejszy i bardziej gwałtowny. Widocznie na południu było jeszcze gorzej. A może wręcz przeciwnie i Arabowie skusili się na ruiny Europy, widząc w nich łatwy łup i uważając się za dość silnych by po niego sięgnąć. Pomylili się, ale długo trwało zanim to do nich dotarło. Dopiero w pięćdziesiąt lat po wojnie przestali pustoszyć terytoria dookoła nas. Docierali do Polski, ale ani razu nie udało im się zająć żadnego przyczółku. Dużo dalej na południe porozbijali się trochę w kotle bałkańskim, a na wschodzie prawdopodobnie wybrali się na spotkanie ze swoimi rosyjskimi kumplami. Stamtąd nadciągały wojska rosyjskie. Trzecia wojna światowa trawała krótko, ale Bezcelowa Wojna – latami. Kończące się zaopatrzenie, chaos w dowództwie i ataki mutantów zmuszają Rosjan do odwrotu, pod koniec lat 60. nieliczni z nich bronią się w ostatnich bazach przed mutantami, bądź próbują przedostać się do Rosji. Właśnie, mutanty. Tak, mieliśmy za mało wrogów, musiały się pojawić też one. Ogromne, umięśnione cielska myślące tylko o zabijaniu ludzi. O ile w ogóle myślą. Ktoś na pewno nimi kieruje. Niektórzy mówią, że na dalekiej północy, w Żarnowcu, był ich przywódca. Nie raz i nie dwa polscy żołnierze próbowali dostać się do tamtejszej elektrowni, ale sił wroga było zbyt wiele. Dopiero w 2075 dotarły wieści, że nastąpił tam wybuch nuklearny. Do tego czasu polskie miasta graniczne zmienione były już w fortece upadłego świata, bardziej przypinające ruiny średniowiecznych warowni chronione przez partyzantów. Zarówno najeźdźcy jak i atakowani walczyli chaotycznie ze słabym uzbrojeniem i wyszkoleniem. Nie trzeba było wiele czasu, aby ludzkość zapomniała, o co walczy, a zapał przybyszów z południa i wschodu został ugaszony. Dosłownie. W międzyczasie klimat stał się jeszcze gorszy. Natura nie wytrzymała i całkiem zwariowała. W wielu miejscach klimat zmieniał się błyskawicznie i nie do poznania i tak w latach pięćdziesiątych północ Polski została skuta lodem, tworząc Mroźne Pustkowia. Jakby tego było mało, wody w morzach i oceanach przybywało bez przerwy i w zastraszającym tempie. Wszystko, co ułożyło się od wybuchu wojny albo się rozsypało albo zostało po prostu zalane. Miasta na nowo musiały sobie radzić same, a struktury pseudopaństwowe znów zawiodły. Jedynie nieliczne miasta były w stanie zapewnić mieszkańcom ochronę przed warunkami pogodowymi i obronić ich przed inwazją androidów czy mutantów. Rząd ukrywał przed nami więcej, niż mogło nam się zdawać, a teraz mściło się to zarówno na nich, jak i na nas. W latach 70. wojsko, czy może raczej byli żołnierze, których nazywamy Pancerniakami, przejęli władzę w najważniejszych miastach, tym samym tworząc Federację, a później Cesarstwo. Kto był przeciwko nim – ginął, a jego ciało zostawało wystawione na widok publiczny, by ludzie widzieli, jak kończą zdrajcy narodu. Rządzili żelazną ręką, ale przynajmniej przez jakiś czas był spokój. Jednakże z czasem zaczęło się pojawiać coraz więcej coraz potężniejszych grup uzurpujących sobie prawo do rządzenia Polską. Wewnętrzne konflikty i zależności zmieniły się w wojny i układy, a kto miał tych ostatnich najwięcej – wychodził najlepiej. I te podchody przez jakiś czas, mimo wszystko, zdawały egzamin. Niektóre miasta upadały, niektóre rozkwitały, ale ostatecznie – wciąż żyjemy. Czy, albo raczej jak długo, będzie tak dalej, okaże się wraz z tym, co nowego przyniesie nam przyszłość na Polskich Pustkowiach…

http://radiation.pl/